Wolna od czekolady!

Last modified date

Comments: 4

Często zdarza się nam ulec pokusie, choć wiemy że nie jest to dla nas dobre. Tylko jak sobie odmówić drugiego kawałka czekolady, jeszcze jednej lampki wina, czy obejrzenia kolejnego filmiku na youtubie?

To zależy 😉. W tym przypadku od tego czy jesteś typem osoby umiarkowanym czy wstrzemięźliwym. Terminy pochodzą z książki Gretchen Rubin “Lepiej! 21 strategii by osiągnąć szczęście”. Interesująca pozycja, w której autorka dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat kształtowania nawyków. Nie daje gotowych recept, nie moralizuje, podpowiada natomiast jak poznając bardziej samego siebie wybrać rozwiązania, dzięki którym łatwej Ci będzię wykształcić nawyk i wykorzystać jego potęgę do podjęcia zmian w życiu. Nie zgadzam się ze wszystkimi spostrzeżeniami autorki (np. dotyczącymi stosowania diety niskowęglowodanowej), niektórych może też nieco irytować sam styl pisania, ale z pewnością każdy kto chce coś zmienić znajdzie tu jakąś cenną wskazówkę dla siebie.

Wracając do meritum, jak najprościej stwierdzić czy jesteś umiarkowany czy też wstrzemięźliwy? Odpowiedz sobie na pytanie:

Czy mógłbyś/mogłabyś zjadać jedną kostkę czekolady dziennie, mając pod ręką całą tabliczkę?

Dla umiarkowanych odpowiedź jest prosta: tak. Z resztą większość rad dotyczących tego jak opierać się pokusom brzmi podobnie: najważniejszy jest umiar! Jeżeli chodzi o czekoladę u mnie jest podobnie. Mam zazwyczaj w szafce tabliczkę dobrej jakości, gorzkiej (tak! Uwielbiam gorzką czekoladę!) czekolady i gdy najdzie mnie ochota na coś słodkiego serwuję sobie jeden kawałek i jestem w pełni usatysfakcjonowana. Na więcej nie mam ochoty. Jednak znam sporo osób, dla których zjedzenie jednego kawałka jest niemożliwe! Zaczyna się od jednego kawałka, potem jest kolejny, później jeszcze jeden malutki, a później … właściwie nie ma już czego chować.

Umiarkowanym najlepiej smakują pierwsze kęsy, potem przyjemność z jedzenia maleje, dlatego potrafią nie dokończyć porcji. Wstrzemięźliwi natomiast, czerpią taką samą przyjemność z każdego kęsa, dlatego często sięgają po dokładki.

Większość znanych mi dietetyków (łącznie ze mną, aczkolwiek w niektórych aspektach życia ratuje mnie wstrzemięźliwość 😉) należy do umiarkowanych.

Sama często radzę pacjentom, żeby np. podczas wakacji nie odmawiali sobie wszystkich „zakazanych” produktów, tylko pozwolili sobie na drobne odstępstwa w ramach zdrowego rozsądku i z umiarem. Czyli, żeby przez większość dnia przestrzegali wypracowanych zasad zdrowego odżywiania a podczas jednego z posiłków pozwolili sobie na spełnienie upragnionej zachcianki. Oczywiście nie za często! 🙂W większości przypadków działa.

Umiarkowani na samą myśl, że mieliby już nigdy czegoś nie spróbować, wpadają w panikę lub zaczynają się buntować. Kiedy słyszą “nie” – od razu chcą więcej. To, że mogą pozwolić sobie na coś od czasu do czasu, daje im przyjemność i pozwala wytrwać w postanowieniu.

Ok, ale co jeżeli nie potrafisz sobie odmówić kolejnego kawałka i sięgasz po kolejny obiecując, że to już ostatni… Tak jak w kultowej scenia z “Dnia Świra”. 🙂

Ostatni 😉

Tutaj może się sprawdzić wstrzemięźliwość. Gretchen Rubin zauważyła, że w jej przypadku strategia umiaru wogle się nie sprawdza. Impulsem do odkrycia nowej strategii okazało się przeczytanie fragmentu kiążki Samuela Johnsona, który namawiany przez kolegę do wypicia odrobiny wina odparł:

“Nie mogę napić się troszkę, mój drogi. To jest problem, dla którego w ogóle nie piję. Nie sprawia mi trudności abstynencja, problemem byłoby umiarkowanie.”

Odkryła, że ma dokładnie tak samo! Zdecydowanie łatwiej jest jej zupełnie z czegoś zrezygnować, niż używać tego z umiarem. Wstrzemięźliwi wolą powiedzieć “nie” raz i mieć problem z głowy niż ciągle do niego wracać. Satrając się robić coś z umiarem, tracą całą energię na zastanawianie się: jak dużo mogę zjeść? Czy taki mały kawałek też się “liczy”? Czy jeśli nie jadłam tego rano to mogę zjeść wieczorem? Postanowienie sobie, że czegoś się nie robi, skutecznie ucina te dywagacje.
Wstrzemięźliwi, często działają według zasady “wszystko albo nic”. Nie ma tu miejsca na namowy typu: “chociaż spróbuj”, “jeden kęs Ci nie zaszkodzi”.

” Dużo łatwiej pozbyć się pierwszej pokusy niż zaspokoić wszystkie, które za nią idą. “

La Rochefoucauld

Może należysz do wstrzemięźliwych, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy. Wstrzemięźliwość wydaje się być sztywna i wymagająca, stąd wiele osób zakłada że są umiarkowani, choć nigdy nie odnieśli sukcesu stosując się do tej strategii. Często im mniej sobie na coś pozwalamy, tym mniej tego chcemy.

” To zdumiewające, jak szybko pragnienie umarłoby z głodu, gdyby nie było podsycane”

William James

Możesz być jednocześnie wstrzemięźliwym albo umiarkowanym w zależności od kontekstu. Tak jak wspomniałam nie mam problemu, żeby zjeść jeden kawałek czekolady. Jestem natomiast całkowicie uzależniona od popcornu. Jeśli zjem kilka sztuk, potrafię pochłonąć całą miskę. Tutaj zdecydowanie lepiej sprawdza się wstrzemięźliwość. 😉

Niektórym największą trudność sprawia mówienie sobie “nie”, “nigdy”. Na samą myśl, że mają sobie czegoś zakazać zaczynają się buntować. Warto spojrzeć na to z innej strony, pomyśl o tym co zyskujesz. Pomyśl sobie: uwolniłam/uwolniłem się od czekolady! ( czy 🍿 ) Jestem wolna/y od decyzji! Wolna/y od poczucia winy!

Najważniejsze to poznać samego siebie i wybrać najlepszą dla nas strategię. Niektórzy będą stosowali umiar a inni postawią na całkowitą rezygnację z danej rzeczy lub zachowania. Zmiana nawyku może być prosta, ale zawsze wymaga od nas pracy i dobrych chęci, im lepiej się do niej przygotujemy tym łatwiej będzie ją wprowadzić.

A Ty jesteś typem umiarkowanym czy wstrzemięźliwym? 🙂

4 Responses

  1. Pani Kasiu, zachęciła mnie Pani do odrobiny refleksji w tym temacie. Po przeczytaniu całego wpisu, siedziałem chwilę i zastanawiałem się nad sobą, nad swoimi przyzwyczajeniami. Stwierdziłem obiektywnie, że odbiegam od ideału, aczkolwiek nie jest ze mną tak źle.
    Zrozumiałem jednak przekaz – najważniejsze, to określenie siebie, zmiana w tym właściwym kierunku i trzymanie się swoich postanowień. Jednym słowem – umiar. Tak jak w innych życiowych aspektach, jest on niezbędny.
    Dziękuję zatem, za uzmysłowienie mojego stanu umysłu, w zakresie podjadania-:)
    Jak zawsze bogaty i głęboki przekaz, bez rutyny, sztywnych w zakresach norm, mądrzenia się i miałkowości.
    Pozdrawiam i czekam na więcej.
    Otyły Paweł

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Post comment